Wspomnienie dnia 8.12.2019 r.

Wstałem koło 10-tej, niewyspany po imprezie. Wczoraj beatboxowałem do późna, w hostelu byłem koło 2:40 rano. Moi towarzysze w pokoju to Amerykanin, wszędzie latający samolotem, zwiedzający Izrael zamiast Polski, bo znalazł tanie bilety lotnicze do Izraela. Ów Amerykanin nawet z Krakowa do Gdańska wybrał się samolotem. W Polsce podczas pobytu na studiach koleją podróżował tylko raz. Drugą osobą w moim hostelowym pokoju był Rosjanin który mieszka w Królewcu a pracuje bodaj w Zimbabwe. Właśnie jechał do domu i także przyjechał z lotniska.

Obie toalety były zajęte a ja bez przerwy czekałem. Wreszcie jakaś kobieta wyszła po pół godzinie i mogłem wpaść na kilka minut. Po obmyciu się wyczekowałem z hostelu i pojechałem potrenować le parkur do parku do parkuru. Na sali parkurowej był trener od parkuru którego męczyłem o nowe triki i jakieś dwa ziomy z którymi trochę polatałem. 

Spadam, żegnam się z ziomami dużo dużo ode mnie młodszymi i idę obok do sklepu hulajkowego. Kupuję nowe łożyska do hulajnogi- jest to kilkanaście razy taniej niż para nowych kółek. U mnie w mieście nie ma sklepu hulajnogowego. 

Idę na przystanek tramwaju przy nowym stadionie. Tramwaje kursujące nad morze- zlikwidowano, nie ma ich już. Wsiadam w tramwaj do starego centrum Gdańska i w tramwaju szukam gdzie iść na szamę. Nie ma w starym centrum niemal nic. Dopiero było coś na ulicy Stara Stocznia. Wysiadam na placu Solidarności i idę z buta półtora kilometra w tamtą stronę przez ruinę dawnej stoczni która dzisiaj jest trawnikiem. 

Po drodze trafiam na salę BHP w Stoczni Gdańskiej. Zaglądam. Zdziwiony jestem pozycjami na półkach tamtejszej księgarni- tytuły książek sugerują silny skręt w stronę katolickiego punktu widzenia. Biorę do ręki pozycję o chrzcie Polski w roku rzekomo 966. Piszę- "rzekomo"- bo źródła historyczne podają wiele różnych dat rego wydarzenia- nawet bodaj 932 rok n.e. - napisano to wyraźnie w Kronice Wielkopolskiej , inne zaś podają rok 964 i 965. Rok 966 jest dopiero XIX-wiecznym wynalazkiem "historyków" oraz pojawia się u jednego niemieckiego kronikarza. W "Żywocie św. Metodego" data chrztu księcia panującego w "Wisłach" jest jeszcze wcześniejsza. 

Sala BHP sprawiała wrażenie prezentowania wyznaniowej, stronniczej wersji historii już poprzez sam dobór literatury przy wejściu. Wyszedłem bez zgłębiania wystawy. Założyłem że w kontekście tego co zobaczyłem przy wejściu- wystawa będzie stronnicza i może mnie wprowadzić w błąd. 

Kolejny kilometr pustego pola w centrum miasta- mimo braku wojny- teren dawnej stoczni wygląda jak po wojnie. Dochodzę w pobliże muzeum "katolickiej wersji historii II wojny światowej"- gdy razu pewnego tam zaszedłem, akurat zmieniano wystawę na bardziej "katolicką". Odnajduję wegebar w pobliżu. Kupuję jedyne co mieli na szybko czyli wegańskie ciasto, po 17 złotych za jeden kawałek. Płacę 68 złotych za 4 kawałki i spadam na autobus. Ten niestety odjeżdża przed czasem. Przystanki rozłożono zresztą tak daleko że nie zdążam, widzę tył autobusu. Biegnę więc z buta przez na wpół wyburzone śródmieście Gdańska a raczej to co z tego dawnego centrum pozostało. Miasto to jest przeraźliwie brzydkie. Jest smutno, szaro, brzydko, parkingowo. 

Doganiam pociąg pospieszny który już stał na peronie. Wracam do domu śpiąc w przedziale. 

Opr. Adam Fularz


--
-------
Merkuriusz Polski
Polish News Agency polishnews.pl

Comments